Dawno temu, w odległej galaktyce… korzystałem z Lightrooma do ogarniania biblioteki zdjęć. I pewnie korzystałbym nadal gdyby możliwość takiego korzystania była mi dana przez Adobe nadal. Niestety tak antyczna wersja LR nie daje się obecnie po wieeelu latach aktywować.
Zdałem sobie z tego – braku LR – problemu sprawę już dość dawno temu. Nie potrzebowałem, a przynajmniej – nie chciało mi się – robić zdjęć lustrzanką. Zwyczajnie wygrywało lenistwo. Telefonem mogę zrobić dziś fajne zdjęcia przecież. Toteż nie cisnąłem by zadzwonić do Adobe i to ogarnąć… bo rzekomo jakoś legalnie da się to zrobić. Przez jakiś czas korzystałem też z legalnego LR … z crackiem. Ale po którejś reinstalce gdzieś to zaginęło.
Ale lat parę minęło, gdzieś na humblebundle była promka na pakiet Corela podstawowy -> PaintShopPro, AfterShot, coś tam jeszcze do filmów… wziąłem bo było tanio i w nowych wersjach. ALE kurka wodna… zacząłem ostatnio potrzebować obrobić kilka RAWów i zdecydowanie to nie jest narzędzie do którego wchodzisz z buta i działasz. Raczej wchodzisz, siadasz i płaczesz, że nie działa… albo jest irracjonalne.
Na początek. Import zdjęć do katalogu… Dla mnie funkcja „import” znaczy to co import w świecie realnym – ściągnięcie towaru z zewnętrznego źródła. Dla Corela zaś to jest „posiadanie wiedzy o tym że gdzieś tam coś jest”. Głupota.
LR jak robi import zdjęć to kopiuje zdjęcie z karty pamięci, aparatu, dysku… whatever, do swojego katalogu PLUS trzyma jego jakieś metadane, ustawienia etc… COREL zaś trzyma te dane dodatkowe ale NIE trzyma oryginałów. No bo po co, przecież jak za pół roku będziesz chcieć obrobić to zdjęcie to znajdziesz oryginalną kartę SD i podepniesz ją znów… oh wait… chcesz używać jednej karty w kółko? To sobie radź jakoś, ale nie przychodź do corela…
OK ma funkcję „download” która robi to co powinien robić import, ale znów musisz samodzielnie mu kazać co ma robić i by przypadkiem (co było w mojej wersji domyślne) nie konwertował plików do jpg… No i domyślnie download NIE dodaje plików do katalogu.
Jeszcze z zabawnych rzeczy – jak chcesz by jeden folder robił za katalog aplikacji (te metadane) i za miejsce kopii plików to ci się aplikacja wywali przy kolejnym odpaleniu. Bubel!
Sama obróbka zdjęć, prosta, to samo co LR, ale kurde wszystkie rzeczy „organizacyjne” to jakiś ból dupy. Takie same cyrki są z eksportem, sorry ale chcąc zrobić automat do eksportu musisz podać oba wymiary pliku docelowego jeśli chcesz robić automatyczny resize… TAK OBA… nie jeden plus proporcję, tylko oba…
Import już ogarnąłem… po swojemu czyli skrypt powershella do importu plików z kart SD, export zrobiłem też już z grubsza po swojemu czyli export 100% JPG bez żadnego resize + osobne narzędzie do resize i ew cropa. Bo to co daje Corel jest słabe.
Także zdecydowanie w tym wypadku cena = jakość. W tym wypadku „byle jakoś…ć”.