Get things (almost) done

Idee na projekty to coś… co w sumie mógłbym wrzucić pod jakąś domeną typu “RandomProjectIdeas dot com” i rozdawać na lewo i prawo. Przychodzi mi ich więcej na godzinę, niż jest ziaren piasku na moich ubłoconych akurat butach.

Potem są projekty zaczęte. W sumie myślę że w tej chwili znalazłbym… kilkanaście? Może dwadzieścia parę. Kilka z okolic programowania nad którymi dłubę w wolnych chwilach, coś związanego z foto, coś z pisaniem, etc… nieważne, nie o wszystkim chcę mówić. A jest jeszcze elektronika, rower… no znajdzie się. Tak na szybko przelatując listę w Notion.io to rzeczy które są we wczesnej i jeszcze nie nadającej się do użytku fazie… mam dwadzieścia osiem.

Następna grupa to “Good Enough” – wystarczająco dobre czyli takie które już działaja, ale fajnie byłoby coś dodać. Może nie jest to faza “prowizorka jest najtrwalsza”, ale nieco dalej. Przekładając na programowanie – kod napisany, przetestowany, ale nadal nie wyciągnąłem konfiguracji z “hardkodu”, nie dopisałem jakiegoś readme/docsa by móc łatwiej za 3 lata to zmigrować na nowy host… etc. W elektronice to są przypadki typu polutowane, poprawnie pozabezpieczane przewody etc, ale obudową jest nadal stary słoik po majonezie bo nadal nie chciało mi się zaprojektować obudowy do druku. Ale najważniejsze że działa “produkcyjnie” i przynosi jakąś wartość w życiu.

To są ofiary swojego sukcesu – skoro działają i przynoszą wartość to zasada “Działa? Nie dotykaj!” się sprawdza i nie dotykam, póki za rok czy dwa się nie zepsuje albo nie będzie wymagać zmiany. Wtedy wrócę i przy okazji poprawek czy zmian dorzucę ekstra godzinkę albo dwie na doprowadzenie do lepszego stanu.

Są jeszcze projekty ukończone. Ze wszystkim. Takie których nie wstydziłbym się oddać komuś obcemu do obejrzenia, oceny, albo i użytku. Przez lata nazbierało się ich trochę. Kilka aplikacji… których dziś już nie udostępnię z dumą bo… no cóż, lata mijają prawda? .Net Framework 4.5 w którym powstał pierwszy z brzegu… działa, ale jest już faux pas w tym pisać, migracja do 4.8 potem do .Net … nie chce mi się.

Kolejny to gadżet elektroniczny, który skończony te parę lat wstecz byłby pewnie fajnym pomysłem, ale teraz jak jest nie tylko “wystarczający”, ale dopieszczony to na rynku są podobne do kupienia na grosze i to bez czekania tygodniami na paczkę z chin, ale tu o z Allegro… inny to fajny patent do roweru ale … no właśnie. W międzyczasie pojawiła się moda na gravele i bikepacking i patenty na mocowanie rzeczy do rowerów wystrzeliły tak że jest już “OutDated”, a na rynku są fajniejsze, a nawet na stronach z projektami do druku 3D są lepsze…

Dlaczego o tym piszę? Bo to jest jeden z powodów przez które cieszę się z ucieczki z GitHuba, hostując u siebie na gitea kod swoich “pomysłów” mam pewność, że nikt nie zajrzy mi przez ramię by skrytykować coś co krytyki nie wytrzyma. Bo owszem, domowe projekty są po to by działać, ale działać na zasadach twórcy, a nie kogoś z internetu. Projekt programistyczny odpalany na jednym komputerze w skali świata nie musi być optymalny, musi być sprawny i spełniać wymagania autora i użytkownika.

Własnoręcznie zrobiona kuksa ma sprawiać pijącemu z niej kawę przyjemność z picia kawy oraz ewentualnie z obcowania ze zrobionym przez siebie przedmiotem, a nie musi być najlepszą i idealną kuksą.

Bo robiąc coś dla siebie robisz to dla siebie. Nie dla innych, nie dla krytyków, nie dla internetowych komentatorów ani nawet nie dla rodziny i znajomych wśród których też można znaleźć hejterów. Robisz to dla siebie.

I z tym przesłaniem skończę na dziś.

W sumie to też może być powód dla brak komentarzy tutaj.