gitXXX

Jakiś czas temu usłyszałem, że każdy szanujący się programista powinien mieć zielonego githuba… i natchnęło mnie to do usunięcia wszystkich repozytoriów na GH, gitlabie i jeszcze gdzieś, wszystkich z wyjątkiem jednego → repo na GH gdzie mam konfigi wszelakie (.zshrc, $PROFILE dla ps, aliasy… etc)

Wszystkie te swoje petprojekty, jakieś singleShot narzędzia… wylądowały na lokalnym dysku (kod źródłowy jest lekki), z backupem w normalnym backupie + na zaprzyjaźnionym VPSie gdzie i tak trzymam backup niektórych rzeczy.

Ale czemu tak? W sumie to … bo mogę. Bo spotkałem się raz w pracy z hasłem “ty tyle commitujesz na githubie to pewnie w pracy kodzisz jakieś swoje rzeczy” (zabawne gdy są daty i godziny commitów…), a poza tym robię to dla siebie i nie wiem czy chcę być oceniany przez pryzmat pisania OneShota, narzędzia które jest mi potrzebne TU i TERAZ by wykonać jakąś akcję i … mam gdzieś czy ten kod wykona się w sekundę czy w dwie minuty. I tak pójdzie na VPSie który jest opłacany za cały miesiąc, ale zależy mi by był odpalony jeszcze dzisiaj, a jest już 22ga i chciałbym położyć się spać.

Ktoś kto spojrzy na taki kod za pół roku (np w czasie rekrutacji?) nie będzie znał kontekstu tylko stwierdzi “kurde ten gość nie zna żadnych podstaw, wszystko wpieprzył do jednej klasy, zrobił jakieś dwie mega długie funkcje i yolo”, a bez kontekstu wszystkie szybkie appki wyglądają w taki sposób. No chyba, że komuś zależy na formie, a nie na czasie to może i będzie pisał sobie piękną aplikację ze wszystkimi wzorcami i dobrymi praktykami by raz na dobę odpaliło się generowanie pliku dla kindla zawierającego wszystkie rzeczy jakie mam w katalogu “DlaKindla” i wysyłanie go mailem na urządzenie… Kod który obecnie zajmuje ok. 100 linii wliczając usingi i wszelaki boilerplate oraz walidacje czy pliki jakie tam są nadają się do wysłania czy może powinny być w folderze DoWeryfikacji.

W każdym razie – mój github pozostanie szary, jak będzie tam czasem jakaś zielona plamka to przez to, że czasem mogę zrobić jakiś fix na czyimś repo i wystawić PR. Ale to raczej rzadko się dzieje ostatnimi czasy. Nawet na tłumaczenia nie mam chęci. Jedno co dobrego z tego wszystkiego wyszło to koniec problemu z nazwami. Nie myślę nad nimi. Moje kolejne narzędzia to teraz po prostu “ToolInsertDoNotion”, czy najnowszy “WyciągaczStatystykTwitera”. I to z literówkami. I PolFontami. I kij!