Dziś będzie o GPS, mapach, nawigacjach, aplikacjach i tym wszystkim co pomaga mi dojechać do celu. Będzie trochę szydery z samego siebie, trochę o zmianie w podejściu i trochę o kwadratach. Ale po kolei.
No to mi się pozmieniało w kwestii nawigacji, kiedyś dawno temu było jak powyżej. Papierowa mapa w kieszonkę rowerową i do przodu. Dziś prawie nie otwieram map przed rowerowymi wypadami. Może w górach i to przy założeniu że rower pozwala i akurat nie ma żadnego komputera pod ręką. Czy jest to zupełnie odwrotne podejście do tego które miałem kilka lat temu? Oczywiście.
Przede wszystkim punkt siedzenia się zmienił. Jeżdżąc na MTB, głównie po swoim województwie lub w miejscach „z bazą” tzn urlop stacjonarny + rower, sytuacja jest prosta, jedna mapa wystarcza, można sobie spokojnie ogarnąć trasę całodniową na te 70-100km i ją zapamiętać po punktach charakterystycznych. Z Łodzi niech to będzie „Lecę na Jeziorsko, czyli cały czas na zachód, potem jeziorko i cały czas na wschód”. W górach to jest co do zasady jeszcze prostsze – duża ilość szlaków turystycznych, tabliczek kierunkowych itp, więc taka runda pokroju „Czarnym do żółtego, pod górę na Wierchomlę, przez szczyt do Jaworzyny, zjazd do Krynicy i wrócić asfaltem” to coś do czego nie potrzeba zupełnie myślenia na trasie. Mapa może zostać w pokoju bo … tak naprawdę nie ma gdzie się zgubić, jeśli trzeba zrobić wycof to i tak pewnie z któregoś ze schronisk po trasie, a tam są zawsze wywieszone duże mapy. Po co więc wieźć swoją. No i zawsze jest jeszcze opcja ratunkowa – mapa w telefonie.
Dziś punkt widzenia jest nieco inny. Rower dający mi większy zasięg, do tego zafascynowanie bikepackingiem … czyli taki wypad z jedną nocką i np pociągiem, to może być zrobienie 200km w zupełnie nieznanym terenie nizinnym. Brak dobrego wyznakowania (które jest charakterystyczne dla polskich gór), jazda głównie bocznymi asfaltami na których drogowskazów również brakuje w przeciwieństwie do dróg wojewódzkich i krajowych. W takiej sytuacji by zrobić te dwie stówki, gdzie często jeszczce zmienia się województwo trzeba zabrać ze trzy mapy papierowe.
Dlaczego trzy? Bo mapy o skali wyższej niż 1:100 000 nie pokażą różnicy między drogą gminną asfaltową, a drogą polną piaszczystą. Więc trzeba celować w „setki” lub dokładniejsze. To zaś jest uciążliwe w korzystaniu – przejeżdża się „na raz” spory kawałek takiej mapy, w końcu po asfalcie nawet z bagażem te 25km/h można spokojnie ujechać. Czyli szybko zmieniamy strony mapy, więc … za każdym razem szukamy gdzie jesteśmy, trzeba zapamiętać spory odcinek… Irytowało mnie to. Dlatego zacząłem jeździć „po sznurku”.
No dobra czyli dla mnie wygrała nawigacja rowerowa. Próbowałem kilku patentów i w końcu wybrałem najlepszynajdroższy wygodny. Nie napiszę najwygodniejszy bo takim nie jest. Dla mnie nadal najwygodniejszy to chodzenie po górskich, oznaczonych, szlakach. Gdzie zwyczajnie nie myślę o nawigacji przez cały dzień, czy nawet całe dnie…
Jakie przeszedłem etapy…
O mapie papierowej już było. Potem był Locus. Nadal go lubię, ale do innych celów niż kiedyś. Kiedyś mogłem wyznaczyć trasę, a potem nawigować po nim. Telefon w uchwyt na kierownicy albo w kieszonce i zerkanie na to co podpowiada „za 200m w prawo” itp, Powiem szczerze – było to częściowo wygodne. Na plus zdecydowanie zmiana trasy na żywo jeśli gdzieś inaczej pojechałem, duży wygodny ekran… ale minusy mi to wszystko przysłoniły – telefon na kierownicy jest niezabezpieczony dobrze ani przed upadkami, ani przed wodą, ekran w mocnym słońcu szybko kradnie baterię, a sam telefon z GPS, transmisją danych… no cóż, duży powerbank musiał być podpięty prawie że na stałe.
Dziś locus służy mi do wyznaczenia trasy i wrzucenia do nawigacji, ewentualnie porównania jak dane miejsce na mapie wygląda w różnych systemach map, RWGPS, OSM, OCM, (ORM)… czy do trzymania tam wykupionych map różnych okolic. O tym jeszcze będzie.
Druga aplikacja jakiej używam do wyznaczania tras to RideWithGPS.com – wyznaczanie tras przez stronę www (w domu) jest darmowe, wyznaczanie na telefonie jest w płatnej opcji subskrypcyjnej, także korzystam z niej rzadziej. Jednak na PC jest to dla mnie najwygodniejsza opcja. Lepsza niż mapy.cz bo ma więcej „podkładów” między którymi można się łatwo przełączać, włącznie z GMaps Satelite View. A to ostatnie przydaje się szukając noclegu pod hamak czy namiot. No i jest bardziej (dla mnie) intuicyjna.
Nawigacja zaś… mam dobry ale dość prosty model – Bryton 750 bez żadnych ekstra czujników. Prowadzi ładnie po śladzie wgranym, pokazuje tło mapy z OSM więc co do zasady jest prawie wszystko. Wady oczywiście są – sam nie przelicza trasy, nie trzyma tygodnia na baterii tylko niecałą dobę, nie ma baterii AA tylko wbudowany akumulator (to podobno wada?) ale ma też zalety – nie kradnie baterii telefonu, można go ładować po usb w czasie nawigowania/jazdy/nagrywania śladu, można ustawić co ma być widoczne na ekranie, synchronizuje sobie trasy po BT/WiFi do siebie i od siebie do stravy chociażby i nie przelicza trasy jak się inaczej skręci (tak to było też w wadach).
Nigdy nie lubiłem takiego jeżdżenia po sznurku. Jakoś jeżdżąc koło domu nie widziałem sensu dla nawigacji, ale obecnie gdy jeżdżę rzadziej ale dalej, zaczyna to być przydatne. Właśnie dlatego że mogę poszukać atrakcji przy drodze w domu, a potem wywieźć się autem czy pociągiem i … nie zaprzątać sobie głowy niczym poza robieniem zdjęć, podziwianiem widoków, jazdą, zwiedzaniem czy jedzeniem lodów. W obecnej mojej sytuacji jest to dużo wygodniejsze. A że nie jeżdżę dla średniej ani innych KOMów to mi to w zupełności wystarcza.
Locus – wady i zalety…
Zacznijmy od tego że Locus się zmienia, stary Locus Pro powoli przestaje być rozwijany i w jego miejsce idzie nowa aplikacja, która już nie będzie OneTimePayment tylko subskrypcją. O nowej się nie wypowiem, napiszę o starej za którą zapłaciłem i którą mam w telefonie.
Przede wszystkim jest dokładna i pozwala na stosunkowo wygodne rozplanowanie trasy. Otwiera i zapisuje niemal wszystkie znane mi formaty plików związanych z nawigowaniem. Ma też BARDZO wygodny sklep z mapami wielu uznanych wydawców. Sam ostatnio w górach dokupiłem w niej cyfrową wersję mapy … którą miałem w papierze, bo zwyczajnie wygodniej mi się nawigowało na telefonie niż wyjmując mapę z plecaka. Nie jest ograniczona tylko do gór (cześć Mapa-Turystyczna.pl to o tobie) i ogólnie na pieszo sprawdza się super. Na rowerze – no właśnie. Tu brakuje mi wygody użytkowania, co wynika z faktu że telefony dziś są stanowczo za duże. Także nie tyle to wada aplikacji co telefonu.
Jednak by wyznaczyć trasę A->B->C->D i potem ją „poprzesuwać” tak by nam idealnie pasowała – jest OK. Potem można łatwo zrobić uniwersalnego .gpx, wrzucić go do nawigacji i cieszyć się jazdą.
Mapy.cz – wady
Popularna strona do wyznaczania tras. Dla mnie bardzo nieintuicyjna, z małą ilością „podkładów”. Są ludzie którzy ją uwielbiają, mam wrażenie że ta strona ma więcej fanbojów niż apple. Rozumiem że ma z wielu źródeł zaczerpnięte różne POI – źródła, wiatki, schrony… ale jednak do samego generowania szlaku dla roweru – moim zdaniem – jest słaba. Przynajmniej w porównaniu z konkurencją.
RideWithGPS.com
Mój faworyt – Po prostu jest wygodna. Dla mnie. Mogę wyznaczyć trasę A->B->C->D bez problemu, potem poprzeciągać sobie jak na gmapsach dokładnie jak chcę jechać. Jak gdzieś nie ma drogi wg mapy, a wiemy że „się przejedzie” albo „się przepcha” można bez problemu zrobić linię prostą. Do tego mogę zrobić np z podładem gMaps część trasy, przełączyć się na OSM, tam poprowadzić kawałek w terenie i na koniec wrócić do gMaps na odcinek asfaltowy który tam jest np akurat lepiej odwzorowany.