Tak sobie ostatnio pojeździłem parę dni z Kumplem na rowerach i zacząłem się zastanawiać nad tym czego właściwie na takich… „takich”… wyjazdach potrzebuję.
Takich – wyjazdach gdzie wiele nie trzeba, rowerowych, pieszych, obojętne. Takich gdzie wyjazd jest ideą przewodnią ot znajomi, każdy pilnuje siebie… ale tez każdy każdego. Rozumiesz co nie?
W każdym razie, czego tak właściwie potrzeba by sobie spokojnie przekimać w terenie, bo jednak okazało się że wolę mieć mniej niż więcej oraz że … nadmiar ścian mi przeszkadza. Zacznijmy więc od góry
Tarp – dla mnie 3×4 metry obecnie jest OK, 4×4 bylby chyba jednak za duży – myślałem nad takim po tym jak 3×3 mi się rozerwał i gdy 3×3 okazał się jednak za mały. Ale może od początku.
3×3 – mały bo hamak który ma 3m zwyczajnie… moknie na końcach i namaka od końcówek jeśli pada, a jeśli pada to fajnie mieć nadmiar przestrzeni pod tarpem. Dlatego Też 4m długości – kryje cały hamak wraz z mocowaniami. X 3m szerokości – bo daje dużo miejsca wokół, albo dociągnięcie do ziemii gdy wieje. Więcej jednak nie trzeba.
Hamak. Do tego śpiwór, długa termika i grube skarpety i … do noclegu nic więcej nie trzeba. Człowiek ma jak się wyspać, ma ciepło, ma sucho i wystarczy.
Inne rzeczy to tak naprawdę temat wtórny. Nie ma znaczenia. Jedzenie – można wziąć zestaw do gotowania, mieć wtedy jedzenie do gotowania itp, albo mieć akurat samą zimną strawę. To jest mniej ważne. Dla mnie obecnie clue jest to że namiot jest dla mnie nieodpowiednim noclegiem.