Przerywniki

Nie będzie dziś o słowach na K, C, B, R, P czy inne ciekawe literki. Będzie o pracy, o robótkach domowych i innych takich rzeczach. Także może o pomidorze pomodorze i technikach radzenia sobie z rzeczami które przeszkadzają mi w robieniu rzeczy.

Są czynności w których przerywniki zupełnie mi nie przeszkadzają. Czytanie książek choćby – mogę przerwać w dowolnym momencie i wrócić później… albo za tydzień. Mogę tak samo wrócić do gry, albo oglądania eventu sportowego. Nie ma problemu.

ale

Spróbuj mi przerwać jak pracuję albo robię coś podobnego związanego z mocnym myśleniem. Owszem pewnie ci pomogę. Bo moja asertywność w skali 1-10 jest gdzieś na poziomie minus siedmiu. Jednak koszt jaki muszę ponieść by zająć się czymkolwiek innym jest liczony w godzinach. Skupienie które posiadałem odleciało do ciepłych krajów gdy zostało mi przerwane, a jak wiadomo z ciepłych krajów wróci dopiero wiosną… i tak to u mnie działa – jak pracuję, piszę, projektuję, etc to idzie mi świetnie. Jednak po dowolnym przerwaniu – OUT – i to na bardzo długo.

Wracanie do czegoś co robiłem to u mnie długi i monotonny proces. Muszę wrócić do początku. Przeczytać jakie właściwie miałem zadanie, co rozwiązywałem, wczytać się w notatki w których jest informacja co właściwie wymyśliłem i potem przejść przez wszystkie rzeczy które zrobiłem by odnaleźć się w projekcji zmian. Zdarza mi się wracać do zadania przez 20 czy 30 minut. A jak jeszcze warunki wokół bywają czasem niesprzyjające (biuro tu jest mistrzem rozpraszania „w tle”) to i godzinę mogę stracić tylko na próbowaniu odnaleźć się w przestrzeni.

To jest powód przez który bawi mnie to całe pomodoro – przecież jak mnie coś rozproszy po 40 minutach to potem stracę drugie tyle na powrót by znów mnie rozproszyło… Dla mnie idealnym okienkiem byłoby takie 8 godzinne. Które w sumie mam i nazywa się „zmiana” 😉

Za to nie przeszkadza mi w tle muzyka, nie przeszkadza mi lecąca TV czy inny YouTube. Ludzie mogą ze sobą rozmawiać, śmiać się, tańczyć, whatever, dopóki nie ma żadnej wymaganej z mojej strony interakcji – mogę pracować na środku koncertu rockowego. Ale poproś bym się przesunął o metr i tracę godzinę skupienia. Głowa ucieka momentalnie tak daleko jak tylko potrafi.

Także sorry że nie odpisuję, że nie przeczytam twojej wiadomości i że mam wyciszony telefon. Ale inaczej nie mógłbym funkcjonować. Za to na maile odpisuję. Czasem po paru tygodniach, ale odpisuję.